sobota, 26 lipca 2014

Rozdział 16

Po wyjściu z sali zasłoniono rolety. Wszsycy usiedliśmy na krzesłach i rozmyślaliśmy. Nad tym co było.. Nad tym co będzie jak i nad tym co jest. Nie wiem co robić. Po 30 minutach zjawił się doktor prowadzący z nowymi wieściami.
-Wybudzili się. Stan jest w miarę stablilny i pozostają na obserwacji przez następne 2 dni.
-Da się z nimi porozmawiać?
-Jasne, Tylko nie stresować ich. Sami chcieli ze sobą porozmawiać.
-Oczywiście-Odrzekł Liam.
Weszliśmy do sali. TI i Niall leżeli i rozmawiali. Widać, że nie była to przyjemna rozmowa. Ciekawe...
-Cześć. Jak się czujecie?
-Dobrze-Odpowiedział chłodno Niall.
-Co mu się stało?
-Ciii... Jest zmęczony-Szepnęła TI
-Cześć Niall!-Rzekł radośnie Zayn
-Czego chcesz?
-Jak się czujesz?-Zapytał Zayn a wszyscy siedzieli cicho oczekując na dalszy ciąg akcji.
-A jak mam się czuć? Z jakimś gównem w ręce.-Odpowiedział znów Niall a TI zaśmiałą się pod nosem na co Niall sapnął.
-Co Ty kurwa okres masz?-Zapytał się Zayn.
-Ale śmieszne-Odpowiedział Niall któy najwyraźniej nie chciał dalej prowadzić konwersacji.
*TI*
Ciekawe co mu się stało...
-A co się właściwie stało w tym samolocie?
-Nie wiem. Dali nam jakieś żółte coś do wody i dupa. Ubraliśmy i patrz gdzie jesteśmy.
-Hahah... Musiałaś...Już nie mówię, ile osób zginęło-Powiedział Louis.
No tak... NIe przemyślałam tego. Odezwał się Niall
-Możecie wyjść? Chcę chwile porozmawiać z moją dziewczyną!
-Okej.. Okej.. Poprosić nie łaska?
-Nie.
-Dobra. Pa. Jutro zajrzymy.
-My już nie...-Odrzekli rodzice TI.
-Dzisiaj musimy wrócić do Londynu. Odwiedźcie nas kiedyś.
-Dzięki mamo. Pa wszystkim!-Niall się nie odezwał. Co się dzieje...
-Niall! Co się stało!
-Przecież tylko udawałem żeby ich odstraszyć.
-Aaaa... To było nie miłe.
*2 dni później*
Siedzimy w domu w Mullingar. Chłopcy wyjechali do Londynu. Jest dzisiaj zimno. Leje deszcz. Jest ciemno na dworze mimo wczesnej godziny, I tak ma być cały dzień. Oglądamy z Niallem film. Rozmawiamy.. Wspominamy i śmiejemy się. Rodzice Nialla są bardzo mili. Polubiliśmy się i myślę, że zaakceptowali nasz związek. Już nic nas nie boli po locie w dół. Opowiemy to swoim wnuką. Z zamyśleń wyrwałą mnie propozycja Nialla. Chciał obejrzeć jakiś horror.
-Mam już dobry film.
-No to dajesz.
-A nie zeszczasz się w nocy?
-Nie!-Uderzyłam go żartobliwie w ramię.
Dobra.. To był zły pomysł. Film się zaczął a po moim ciele już przechodzą ciarki. Niall widocznie to zauważył więc zostawoił mnie samą w pokoju. NIe wiedziałam gdzie idzie.
*10 minut później*
Niall przyszedł z popcornem i kocem. KOmputer postawił dalej. Mnie okrył kocem i sam zaraz tam wskoczył. Jest strasznie zimno...

piątek, 11 lipca 2014

15 CD

-Dobra.. Zjemy coś innego...-Po tych słowach wyciągnęłam z szafki dwie miski, mleko i płatki. Nie muszę chyba opowiadać co zrobiłam dalej. Po posiłku bez słowa poszłam do góry jeszcze na chwilkę położyć się spać przed najprawdopodobniej dzisiejszą podróżą
***
Minęła ok. godzina od tego gdy zasnęłam. Moje bagaże trzymał już Niall. Akurat wychodził z naszego pokoju. Nie miałam zamiaru wstać... Przewracałam się z boku na bok ale nie mogłam zasnąć. Byłam zmuszona wstać. Podniosłam się z miękkiego łóżka i wstałam na nogi po czym założyłam swoje czerwone Converse. Najmądrzej postąpię chyba wtedy kiedy pójdę do Nialla na dół. Nie będzie musiał się wracać.
*~~*
Siedzimy w samolocie. Niall śpi na moich kolanach a ja się nudzę. Ten to wie co robić w samolocie... Chcę zasnąć lecz nie mogę ze względu na to, że moją głowę odwiedzają myśli które przerażają mnie z sekundy na sekundę bardziej. Z zamyśleń wyrwał mnie krzyk kapitana. Po chwili do wszystkich podbiegała stweardessa i wręczała jakieś balony. Gdy doszłą do nas kazała obudzić Nialla. Zrobiłąm to. Ten nie wiedział o co chodzi. Gdy dostaliśmy balony okazało się, że są to kombinezony któe zapobiegną utopieniu się. Nakazano włożyć otrzymane kombionezony oraz zapiąć pasy. Nagle rozniósł się głos systemu *Przygotowanie do lądowania "wodnego"* Byłam przerażona i cały czas trzymałam Nialla za rękę. On natomiast przeklinał pod nosem. W oczach miałam śmierć.  Poczułam ogromne uderzenie. Obraz Nialla który obejmuje mnie z zamkniętymi oczami to ostatni jaki udało mi się ujrzeć. PO chwili jego uścisk rozluźnił się ale dalej trzymał. Ja z resztą tak samo. Miałąm przed sobą ciemność. Po prostu czarno.
*Louis*
Co się kurwa dzieje. TI ani Niall nie dopowiadają na telefony. Wszyscy siedzimy w salonie i się o nich martwimy. Postanowilismy odczekać chwilę pzed telewizorem. Jest już późno. Dawno powinni być w Mullingar.Włączyłem telewizor natomiast wszyscy chłopcy rozeszli się po domu.
*Wiadomości*
W Irlandi dramat:
Rozbił się samolot startujący z Londynu lecący do Dublina. Zginęło 7 osób z czego 5 jest w ciężkim stanie. Dokonano identyfikacji zwłok. Natomiast osoby w ciężkim stanie przebywają obecnie w szpitalu w Dublinie na Sesame Street. Rodziny prosimy o kontakt.
I wtedy wszystko było jasne. Ogłosiłem wszystkim co się stało po czym Zayn skłonił mnie do zadzwonienia do szpitala w Dublinie.
-Tak słucham. Szpital na Sesame Street.
-Dzień Dobry. Chciałem się zapytać o TI.TN oraz Nialla Horana. Czy przebywają w Waszym szpitalu?
-Owszem. Przebywają tu. Natomiast nie mogę przekazać dodatkowych informacji.
-Jestem członkiem zespołu w którym gra Horan oraz tak jakby bratem TI.
-Nie interesuje mnie to. Rodzina Nialla już zjawiła się tu. Przepraszam. Nie mogę z Panem w tej chwili rozmawiać.
-Dobrze. Pa
Byłęm wkurwiony na maksa. Nie mogę się o niczym dowiedzieć... Ta cała sytuacja jest dziwna. Ogłosiłem wszystkko chłopakom po czym pobiegłem do góry pakować się. Zakupiłem bilety do Irlandi dla wszystkich. Chłopcy też się już pakowali. Wyruszyliśmy w drogę. Jest strasznie. Zamówiłem taksówkę na lotnisko. Nawet nie zapłaciłęm kolesiowi i poprosiłem o wypisanie rachunku. Mój samolot już odlatywał. Więc radziłem spieszyć się chłopakom.
*~*
Na samolot zdążylismy. Wylądowaliśmy w Irlandi. Na wstępie do taksówki dałem kolesiowi kase i nie prosiłem o resztę. Kazałem tylk oszybko podjechać pod szpital.
*15minut później*
Jesteśmy pod szpitalem. Nawet nie wiem, czy Niall i TI żyją. Weszłem do środka i nawet nie interesowalo mnie to czy chłopcy idą za mną czy postanowili zostać w samochodzie i mieć na to wyjebane. O właśnie... NIe zamknąłem samochodu. A chuj z tym... To nie jest teraz ważne. Potem się tym pomartwię. Podszedłem do rejestracji i zapytałem gdzie leży Niall Horan oraz TI. TW. Pani udzieliła mi chociaż tyh informacji. Doszlem do  podanego mi miejsca. Czekałem na lekarza prowadzącego. Na korytarzu siedziała mama Nialla oraz jego tata. Do tego doszli rodzice TI. Przywitałem się z nimi po czym wyszeł lekarz prowadzący.
-I co z nimi?-Spytał rozwcieczony Zayn.
Po tych jego slowach lekarz skierował się do rodziców obojga i zapytałczy możemy otrzymywa cinformacje na co pokiwali głową.
-Dobrze. Więc ich stan jest w miarę stabilny ale nie na tyle aby wypisać ich. Niall oraz TI mają między innymi złamane obojczyki, 2 żebra oraz dziewczyna doznała urazu stopy . Mianowicie złamania z przemieszczeniem. Dość mocnym. Są już po operacji nastawiającej kości i powiodła się.
-Ale przeżyją?-Pyta tata Nialla.
-Raczej tak. Ale jeszcze nic nie jest pewne.
-MOżemy tam wejść?-Spytałem
-Mhhmmm... Tak. 10 minut,
-Dziekujemy!
-Ale nie stresujcie ich. Spokojnie prosze was bardzo.
-Dobrze. Będziemy uważać.
-Dziekuję.
Weszliśmy do sali. Leżała tam TI oraz Niall. Byli nieprzytomni i źle wyglądali. Patrzyliśmy na nich przez jakieś 5 minut po czym na sali rozniósł się głośny alarm. Bardzo głośny, Do sali wbiegły pielęgniarki oraz cała ekipa wraz z doktorem prowadzącym leczenie obojga. Siłą wyciągnięto nas z sali natomiast wszyscy zlecieli się nad łóżkami obojga. Nie można było ustalić komu coś się stało. Byłem zdruzgotany. To wszytko mnie wykańcza...

niedziela, 22 czerwca 2014

UWAGA!

Odznaka już w sobotę więc miesiące przygpotować mam za sobą. Teraz tylko trening, trening, trening. Więc jest wycisk. Rozdziałnapisze może w tym tygodniu w co wątpię a jeśli nie to w drugim tygodniu wakacji zajmę się blogiem. Będzie to decydujący rozdział. Najpierw rozreklamuję bloga i napiszę. Jeśli nic to nie da to nietsety muszę napisać rozdział z THE END na końcu :(
Dziękuję

środa, 21 maja 2014

Przepraszam...

Cześć! Jak niektórzy wiedzą jeżdżę na koniach. Od baaaardzo dawna. Więc postanowiłam coś z tym zrobić. Zdaję odznaki jeździeckie tydzień przed wakacjami. Więc muszę się uczyć 345 pytań. Nie będę mieć czasu na pisanie... Jeszcze mi się wszystko pokomplikowało. Okazało się że tydzień po egzaminach mam jechac na obóz jeździecki do tego samego klubu. (SK Moszna). Jeszcze w stajni mam sprawę z dzierżawą koni więc cudem będzie to jeśli uda mi się do wakacji napisać jeden, pożądny rozdział....

sobota, 10 maja 2014

Rozdział 15

Obudziłem się. Było już jasno mimo to nie wiedziałem która jest godzina. W moim pokoju panował straszny bałagan ale nie chciałem sprzątać. TI już nie spała.
-Cześć-Powiedziałem uśmiechając się do niej
-Cześć Niall. Co z tym wyjazdem do Mullingar?
-Przepraszam.. Ale chyba musimy jechać tam bez chłopaków.
-Dlaczego?
-Bo chcę być z Tobą w moim domu w Mullingar. A chłopcy i tak nie rwą się aby pojechać.
-A oni już wiedzą?
-No pewnie! Zgadzają się. Powiedieli że w tym czasie ogarną cały dom.
-Dobrze.
-Ale my tez będziemy mieć coś do roboty.
-Co?
-Będziemy sprzątać mój dom haha
-Ok! Nie spodziewam się tam jakiegoś bałaganu.
-A kiedy jedziemy?
-Jutro albo dzisiaj. Pakuj się!
-Teraz mi to mówisz? Już się pakuję!
-Ja już gotowy. Powodzenia! Idę na dół robić śniadanie.
***TI***
Gdy Niall wyszedłz pokoju ja wzięłam walizkę i spakowałam do niej potrzebne rzeczy. Zakłądam że jedziemy do Irlandi na 3/4 dni. Czyli jak wcześniej w planach. Ja chcę jechać dzisiaj. Nie ma na co czekać. Obawiam się trochę spotkania z rodziną Nialla ale mam nadzieję że się polubimy. Pakowanie zajęło mi 2 godziny. Zachciało mi się jeść więc postanowiłam zejść na dół. Po chwili namysłu zdecydowałam się na zejście. Otworzyłam drzwi. Poczułam zapach czegoś spalonego. Zbiegłam na dół po schodach i zobaczyłam Nialla. Smarzącego parówki.
-Co Ty robisz?
-Bo chciałem zrobić parówki z serem. Ale się troszkę przypiekło-W tym momencie chłopak posłał do mnie swój niewinny uśmiech.
-No dobra.. Zjemy coś innego..
*********************************************************************************
Taka próbka nowego rozdziału. NIe jest to nowy rozdział. Jeszcze wezmę go do edycji i napiszę ciąg dalszy. Takie coś napisałam aby już byłą zapowiedź. Jutro lub w następną sobotę albo i wcześniej. Jest to wytłumaczenie dlaczego nie polecieli do Irlandii. :)

czwartek, 8 maja 2014

Prolog (Opinia)

Postanowiłam napisać takie opowiadanie opisujące mojego bloga który kiedyś tam powstanie. Prosze o szczere opinie w komentarzach.
*********************************************************************************
~~Niall~~
-Widziałem to.. Zamknąłem oczy i zobaczyłem. Monitor komputera a na nim moje zdjęcia. I chłopców. To było trudne do zrozumienia. Ale po chwili połapałem się, że właśnie widzię życie oczami fanki. Codzienność. Dzisiaj miałem dzień wolny. Była godzina 6:00 Co Ona robiła o tej godzinie na komputerze? Nie rozumiałem nic co pisała. Więc wklepałem kilka słów w google tumacza. Minęła chwila.. I już.. Już wiem! Mam do czynienia z Polish Directioner. Pisała coś o koncercie. Ale to się nie liczyło. Byłem ciekawy jak wygląda jej dzień. Cały czas leżałem w łóżku. To mnie przerastało. W sumie nie chcę być w jej skórze. Chodzenie do szkoły ghh.. Nawet wyłapałem kilka słówek po polsku. To chyba było tak.. Cześć, Nie, Tak.
W sumie nie za dużo ale doceniam to. To było bardzo dziwne. I właśnie w tej chwili przypomniałem sobie, że dzisiaj jedziemy do Polski ponieważ jutro gramy tam koncert. Od razu uśmiech pojawił mi się na twarzy. Byłem ciekawy, czy nieznajoma osoba, którą widzę po drugiej stronie też na nim będzie. Nie zamierzałem dłużej zwlekać i zacząłem się pakować. Czułem czyjeś oczy skierowane na mnie jednak byłem sam w domu. Ughh.. Straszne uczucie. Cały dzień chodziłem po domu myśląc nad koncertem aż nagle zadzwonił mój telefon... Okazało się, że to Louis. Chyba rozsądniej będzie odebrać niż zignorować to szczególnie że miał prowadzić samochód gdy będziemy jechać na lotnisko. Odebrałem telefon.
-Cześć Horan!
-Słucham Louis.
-Nom.. Wyciągaj swoje walizki przed dom. Jedziemy podbić Warszawę.
-Pasuje mi to w 100%. Już wychdzę.
W tej chwili rozłączyłem się i w pośpiechu zniosłem swoje ciężkie walizki z góry, wziąłem klucze i wyszedłem z domu upewniając się, że wszystk ojest wyłączone i szczelnie pozamykane. Gdy byłem już pewny, że mogę wyjechać odwróciłem się na pięcie podnosząc w tym samym czasie walizki z ziemi. Moim oczom ukazał się MÓJ samochód. Przeraził mnie ten widok. No ale w sumie pasowało mi to. Lepiej w swoim samochodzie. Gdy wsiadłem na tylnie miejsca samochodzu wszyscy już tam siedzieli. Nawet nie prosiłem o tłumaczenie tej sprawy. Ruszyliśmy przed siebie. Na lotnisko jedziemy ok. godziny. Przez całą drogę miałem zamknięte oczy. Widziałem znów ten obraz. Tego co widzi ta fanka. Stała przed hotelem. W pierwszym rzędzie. Czekała na nas. Ale przecież po wsyztskich odprawach na lotnisku dojedziemy na jakieś 5 godzin. Gdy się "obudziłem" byliśmy już w pobliżu lotniska. Po 5 minutach mogliśmy już wysiadac. Nasz samolot stał już gotowy do drogi. Więc po 2 godzinach czekania nie wiem na co mogliśmy już do niego wsiąść i wyruszyć do kraju w którym koncert był najbardziej oczekiwany...
*********************************************************************************
Mam już pomysł na kolejną część tego oto bloga. Jeśli chcecie mogę piać raz na jakiś czas małe części tego opowiadania. Ale jeśli będzie to kwetsia 1 osoby to chyba będę robić to w wiadomościach bo nie ma sensu :)

poniedziałek, 28 kwietnia 2014

Przepraszam za rozdział 15!

Przepraszam że nie napisałam po YSF rozdziału 15. Ale do dzisiaj nie potrafię się ogarnąć po tym co zrobił Kwiat <3